Rozdział I

Mówiła całą drogę. O rodzicach, z którymi była związana, o siostrze, która była dla niej całym światem. O niektórych marzeniach i snach, które miała bardzo kolorowe i surrealistyczne, a mimo to nie potrafiła odróżnić ich od jawy.

Miałą w sobie wiele uczuć. Ciepła, niepewności. I jeszcze więcej wymagań odnośnie siebie i otoczenia. Szła koło mnie, gestykulując zawzięcie gdy chciała podkreślić jakąś część swojej historii. Jej głos stawał się wtedy wyższy i głośniejszy. Mówiła też szybciej. W trakcie jej oburzenia nad założeniami polityków będącymi w sprzeczności z interesem narodu i rozkazami królowej chwyciłem ją za rękę. Zamilkła, ale nie wyrwała dłoni. Wręcz przeciwnie – przysunęła się bliżej mnie.

Było to takie naturalne – iść obok niej, trzymać ją za rękę, nie bać się, że patrzą na nas ludzie. Zupełnie inaczej niż z królową. Nie musiałem iść za nią. Nie musiałem pilnować, by nikt nie zobaczył naszych splecionych rąk.

Doszliśmy do jednego z nowoczesnych, eleganckich bloków, w którym jak wiedziałem, znajdowały się apartamentowce.

– Tutaj mieszkasz? – Zapytałem z podziwem. Przecież twierdziła, że jest studentką Uniwersytetu Tokijskiego!

– Tak – odpowiedziała po prostu. – Rodzice – dodała widząc w moich oczach pytanie.

Musiała mieć bogatych rodziców.

– I kredyt na pięćdziesiąt lat – dodała ze śmiechem rozwiewając moje złudzenia.

Spojrzała na mnie. Wyraźnie widziałem cętki w jej zielonych oczach.

– Boże… chciałbym cię teraz pocałować – wyszeptałem, nim zdążyłem się powstrzymać.

– Pocałować Boga może być trudno – powiedziała poważnie.

– Lilian…

– Wiem – przerwała. – Zamknij oczy. I nie ruszaj się.

Zamknąłem. A ona przysunęła się do mnie bardzo blisko. Czułem zapach jej skóry. A potem poczułem jej ciało przy moim ciele i pocałunek na policzku. Stałem, bojąc się choćby drgnąć. A potem ona pocałowała moje wargi.

Przysięgam, było to najbardziej erotyczne zdarzenie w całym moim życiu. A przecież byłem już doświadczony.

Rozkoszowałem się każdą sekundą tego zdarzenia. Odsunęła się ode mnie i dopiero wtedy otworzyłem oczy.

– Wow… – wyszeptałem oniemiały.

– Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.

– Czy pozwolisz to powtórzyć?

– Jutro… a właściwie to dzisiaj, wychodzę z uczelni o szesnastej – powiedziała, odwróciła się i weszła do budynku.

***

Całą noc wyglądałam przez firanki. Czekałam na Seiyę, ale jakoś uparcie nie pojawiał się w polu widzenia. Nie słyszałam jego kroków, nie czułam jego obecności, żaden ze strażników nie doniósł mi, że pojawił się w pałacu.

Czułam, że coś się między nami skończyło. Czułam, że coś poszło całkiem nie tak, i że to była moja wina. Zdawałam sobie sprawę, że go zraniłam. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, co Seiya czuł, gdy myślał, że zostanie ojcem. Co czuł, gdy powiedziałam, że nie ma żadnego dziecka. I przede wszystkim bardzo bałam się, że dokładnie słyszał to, co powiedziałam do Endymiona na temat dziecka. Bo tylko w ten sposób mógł się dowiedzieć o tym, że podejrzewałam ciążę. Musiał to słyszeć. Musiał tam być.

Bolało mnie całe ciało. Nasze ostatnie zbliżenie było dzikie i ekscytujące, ale także wyjątkowo bolesne. Dotychczas nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Seiya może kogokolwiek zranić, świadomie bądź nie. Ale… może każdy człowiek po przekroczeniu jakichś granic jest w stanie zranić? W końcu ja sama chciałam zniszczyć świat, o który walczyłam tyle razy.

Pomyliłam Seiyę z romantykiem i kochankiem. Zapomniałam, że oprócz tego jest on jeszcze, a może przede wszystkim, wojownikiem. Bardzo, bardzo się bałam, że zechce wrócić na Kimoku. Drżałam na samą myśl o tym, że mój przyjaciel mnie opuści. Potrzebowałam go. Tylko przy nim się nie rozpadałam. Nie czułam bólu przy braniu oddechu. Nie bałam się żyć. A jednocześnie miałam świadomość, że zawsze stawiałam go niżej niż Endymiona. I, co gorsza, okazywałam mu to.

Czy to moja wina, że z Endymionem łączyło mnie coś, co nie mogło się powtórzyć z nikim innym? Takie uczucie zdarza się bardzo, bardzo rzadko. Zawsze czułam Mamoru. Czułam jego pulsujące w nim życie, czułam jego strach, ból i radość. Czasami potrafiłam patrzeć na świat jego oczami. Czy Seiya nie mógł tego zrozumieć? Czy nie mogło mu wystarczyć to, że go kochałam? Tak po prostu, jak kobieta mężczyznę? Nie mogłam bardziej, bo to miejsce było zajęte.

Chodziłam po korytarzach kryształowego pałacu, mijałam kryształowe sale, w których na pięknych łożach spali ludzie i wojowniczki. Słyszałam szepty, ciche, spokojne oddechy, szlochy.

Znowu nogi zaniosły mnie przed komnatę Endymiona.

Otworzyłam drzwi, ale nie weszłam do środka. Oparłam się o framugę.

– Endymionie… A czy ty, jeśli się obudzisz, będziesz w stanie mi wybaczyć to wszystko?

Zawsze…

To słowo tak niespodziewanie pojawiło się w mojej głowie, jakby Endymion właśnie je wypowiedział.

Wiedziałam, że znowu to się stało. Znowu moja dusza połączyła się z jego duszą i spojrzałam na świat jego oczami, choć trwało to zaledwie ułamek sekundy. A mimo to… To jedno słowo odbijało się echem w mojej głowie. Wrażenie było elektryzujące, biorąc pod uwagę fakt, że takie zdarzenie nie miało miejsca od ponad pięciu lat. Pięciu długich lat.

– Czy ty się obudzisz? Czy jest na to jakakolwiek szansa?

Ciężka cisza była dla mnie najgorszą torturą.

– Chcę, by Seiya wrócił – wyszeptałam w stronę sarkofagu mojego męża. – Do mnie. Bo ciebie przy mnie nie ma.

Zaczęłam wracać do swojej komnaty. Wiedziałam, że całą noc będę rozmyślała nad Echem wyrazu, które uformowało się w mojej głowie. I o Seiyi, który nie pojawił się w pałacu, pomimo blasku jutrzenki pojawiającego się na wschodzie.

Bałam się, że znowu zacznie się koszmar. Mój własny koszmar, który sama sprowokowałam do narodzin.

***********

Kochani, same dobre wieści.

Mój rak (tak, tak, niestety to jest rak) jest najmilszą odmianą raka o jakiej ma prawo marzyć człowiek. Po pierwsze: 93% niezłośliwe to dziadostwo. Po drugie: nie nadaje się ani do chemioterapii ani do radioterapii. Po trzecie i najważniejsze: doskonale nadaje się do usunięcia operacyjnego. Po czwarte i też najważniejsze: nie dotyka żadnych ważnych nerwów, więc na 98% po operacji będę widzieć, słyszeć, mówić, smakować, wąchać, czuć, ruszać kończynami, śmiać się i rozumieć z czego się śmieję, a nawet co się do mnie mówi. Co do włosów, najukochańszy neurochirurg na świecie powiedział, że zgoli mi około dwóch centymetrów od czoła, więc, po prostu, pół roku pochodzę w opasce, a potem na moim czerepie pojawi się grzywka. Teraz mogę powiedzieć mojemu wrednemu koledze, który czasem pukał moją głowę i mówił „Ale głuchy odgłos, jak pusto!”, odpowiedzieć „Ja przynajmniej wiem, że mam mózg i mam na to dowód! A ty jak to udowodnisz?” (Tak, wiem, czarny humor się szerzy na potęgę). Idę do szpitala piątego grudnia. Ale to piątek, więc operację mi zrobią w poniedziałek (tak myślę). Więc, jak to określiła pewna osoba: Źle, że to w ogóle w głowie masz, ale dobrze, że taki a nie inny i się ciesz. Rozumiem co prawda, co ta osoba miała na myśli, ale cieszyć się nie zamierzam. Zamieram wyciąć to cholerstwo bez pożegnania! A co! I niech nie wraca! Nie jest tu mile widziane!!

PS

Rak, nieborak, a ja nigdy nie lubiłam takich zwierzątek.

PPS

I jak pierwszy rozdział drugiego tomu?

4 thoughts on “Rozdział I

  1. Mówiłam, że będzie dobrze?! 🙂

    A co do pierwszego rozdziału: intryguje mnie ta cała Lilian. Serenity z kolei nie jest mi po raz pierwszy żal (no może troszkę). W końcu sama się wkopała…

  2. No i widzisz? 🙂 Wszystko w dobrą stronę zmierza :*

    A odnośnie rozdziału: Nie Usagi, Seiya nie mógł zrozumieć. Seiya ma dość bycia substytutem, znalazł właśnie kogoś innego i może wreszcie bd w pełni ceniony 🙂
    Jak w ogóle Usagi może (ba, śmie) takie pytania o zrozumienie zadawać. Przecież to ona Seiyi sprzeczne sygnały wysyłała i wymijające odpowiedzi udzielała. A jak Seiya chciał jakieś konkrety to wpadała albo w jego objęcia albo w depresyjne rozterki.
    Nie jestem zagorzałą fanką pary Usagi&Seiya, ale nawet gdybym była to życzyłabym Seiyi w takiej sytuacji znalezienia kogoś innego 🙂 Np. Lilian 😛

    Chociaż, jak mówiłam, ,,podoba” mi się ,,chaotyczna” Usagi, którą stworzyłaś 🙂

  3. A mnie zaciekawiło chwilowe połącenie Endymiona z Serenity. A odnośnie Lilian uważa,m, że jest ona jakoś związana ze snami Serenity i pewnie okaze się ona w przeszłym wcieleniu kuzynką Endymiona z mocą uzdrawiania….????
    Cieszę się z twój “raczek ” jest niezłośliwy. Pozdrawiam.

  4. Fantastyczne wieści :* będę trzymać kciuki za udaną operację 🙂
    A rozdział super. Podoba mi się kontrast między destrukcyjną relacją z Serenity, a takim zwyczajnym trzymaniem się za ręce z Lilian. Mam nadzieję, że Seiya odnajdzie przy niej spokój i szczęście 🙂
    Już myślałam, że Endymion zaczyna się budzić… 😛

Leave a comment